czwartek, 17 sierpnia 2017

Wady karmienia piersią

Pomimo mojej powszechnie wiadomej miłości do karmienia piersią, pomimo promowania tej czynności, pomimo wielu zalet karmienia naturalnego, o których pisałam Wam TU, ma ono też swoje wady. W końcu wszystko co ma zalety, musi też mieć wady. Poniżej przedstawiam moją subiektywną listę 7 wad karmienia piersią.

1. Często jednym z pierwszych problemów z jakim borykają się świeżo upieczone mamy jest nawał pokarmu, czyli piersi wielkości dyni nabrzmiałe jak balon napełniony wodą. Nasz organizm nie wie ile mleka potrzebuje nasze nowonarodzone dziecko, więc postanawia, tak na wszelki wypadek obdarzyć nas ilością, która mogłaby wykarmić wiele głodujących dzieci w Afryce. Te kilka dni zwykle mija pod znakiem ciepłych i zimnych okładów, nakładania kapusty, która wiecznie wystaje z naszego biustonosza, herbatek z szałwii i ciągłego przystawiania malca do piersi. To ostatnie jest najważniejsze, bo w ten sposób dajemy naszemu organizmowi cynk, ile ten nasz szkrab potrzebuje mleka. Te dni w końcu mijają i możemy wreszcie bezboleśnie dotknąć naszych piersi. Cieszymy się, że mamy to za sobą. Jednak nie wiemy, że takich nawałów podczas naszej mlecznej przygody może być wiele, w czasie przewartościowania pokarmu, kiedy zmienia się zawartość białka, a także makro i mikroelementy potrzebne w danym momencie do rozwoju dziecka. Mądry ten nasz organizm, nie sądzicie? Szkoda tylko, że jego mądrość potrafi tak boleć.

2. W dalszych przygodach naszej drogi mlecznej możemy spotkać nieprzyjemnych towarzyszy podróży takich jak zastój pokarmu, zapalenie piersi, grzybica brodawek. Każde z nich sygnalizuje swoją obecność innymi, aczkolwiek podobnymi do siebie objawami, między innymi bólem, nabrzmieniem, zaczerwienieniem, gorączką sięgająca do 40 stopni, poczuciem osłabienia, pieczeniem, swędzeniem, bólem przy karmieniu, objawami przypominającymi grypę - nic przyjemnego. Często taka wizytacja kończy się braniem antybiotyku obniżającego naszą odporność jeszcze bardziej, przez co pomimo ustępowania znanych już objawów, pojawiają się nowe. I Ty, droga mamo i Twoje maleństwo musicie pamiętać o braniu probiotyku, aby zregenerować, zniszczoną przez antybiotyk florę bakteryjną w Waszych brzuszkach. Ci nieprzyjemni goście niestety zostają z nami na dłużej (10-14 dni) nie pozwalając w pełni cieszyć się z naturalnego karmienia. Krew, pot i łzy to świadome symptomy. W tym czasie mamy ochotę zaszyć się pod kołdrą na cały dzień i przeczekać wizytację nieproszonych towarzyszy mlecznej drogi.

3. Jakiś czas temu wrzuciłam na Instagram swoje zdjęcie w trakcie karmienia. Spotkało się ono zarówno z przychylnymi jak i negatywnymi komentarzami, a to przecież było tylko zdjęcie. Wyobraźcie więc sobie z jakimi opiniami musi spotykać się matka karmiąca w miejscu publicznym. Oczywiście, zawsze staram się korzystać z miejsc do tego przeznaczonych, a gdy takowych nie ma szukam miejsc ustronnych, a gdy już na prawdę nie ma się gdzie schować w miarę możliwości zasłaniam cały proces pieluszką tetrową. Staram się zrozumieć fakt, że nie każdy ma ochotę cały ten proces oglądać, chociaż mi to z reguły nie przeszkadza (chyba, że dwuletnie dziecko podbiega do swojej mamy na środku centrum handlowego i samo się oporządza, wtedy faktycznie może to być dość niesmaczne), jednakże wiem, że jeżeli kiedykolwiek mała mi się rozpłacze głodna w miejscu publicznym, nie będzie miejsca przeznaczonego na karmienie, pieluszkę tetrową będę miała zarzyganą, nie będę zastanawiać się "co pomyślą inni", a usiądę gdzie będę mogła i nakarmię. Dziecko jest najważniejsze, a jeżeli komuś to nie pasuje to nie musi patrzeć. Czy widzieliście kiedykolwiek żeby ktoś zwrócił uwagę matce karmiącej butlą w restauracji? Bo ja nie. Chyba po prostu ludzie muszą przestać postrzegać kobiece piersi jako źródło męskiego podniecenia, a zacząć zauważać, że jest to również "pojemnik" na pożywienie małego dziecka.

4. Karmienie piersią trochę gasi podniecenie seksualne, przynajmniej w moim przypadku. Piersi już nie są dla mnie miejscem erogennym, nie są już narzędziem służącym podnieceniu, a źródłem pokarmu dla mojego dziecka. W trakcie zbliżeń seksualnych zostają one zamknięte w biustonoszu aby uniknąć zalania łóżka, co mogłoby zdecydowanie ostudzić gorącą atmosferę. W trakcie karmienia naturalnego piersi należą już tylko do malca, nie do jego matki, a tym bardziej do mężczyzny ;)

5. Jeżeli należysz jak ja do matek cieknących musisz stale pilnować by twe piersi były zakryte. Musisz pamiętać żeby zawsze mieć suche wkładki laktacyjne, bo inaczej może to się zakończyć tragedią. Ja zanim nauczyłam się dbać o to żeby mleko nie zamoczyło moich ubrań, nosiłam zawsze ze sobą bluzkę na zmianę, tak jak śpioszek dla Idalii w przypadku jakby ona pobrudziła go w inny sposób. Miałam na początku swojej drogi mlecznej sytuację w galerii handlowej, gdzie na mojej koszulce pojawiły się mokre plamy. Całe szczęście miałam na niej sweter, a jak to w galeriach handlowych bywa, miałam gdzie kupić paczkę wkładek laktacyjnych. Dodatkowo dla mnie wielkim problemem jest spanie w staniku. Należałam do kobiet, które po przyjściu do domu uwalniają swoje piersi i ściągają stanik, teraz i przez najbliższy jeszcze czas muszę nawet w nocy nosić biustonosz. Bardzo niewygodne i chyba nigdy się do tego nie przyzwyczaję z utęsknieniem wyczekując dni gdzie sama koszulka nocna wystarczy.

6. Przywykłam do swoich piersi. Nigdy nie należałam do grupy kobiet mających obfity biust, wręcz przeciwnie, rozmiar B to wszystko czym obdarzyła mnie matka natura lecz nie narzekałam. Już w ciąży moje piersi zwiększyły swój rozmiar lecz dopiero po porodzie, gdy zaczynałam swoją mleczną przygodę bardzo urosły. Byłam zmuszona wybrać się do brafitterki po dobrze dobrany biustonosz do karmienia. Jakże wielkie było moje zdziwienie, kiedy kobieta śpiewnym głosem oznajmiła mi "70E". Prawie zemdlałam, wierzcie mi. Że co? Że ja? Że E? No to super, czeka mnie wymiana całej bielizny, a musicie wiedzieć, że dobra i ŁADNA bielizna do karmienia to nie są tanie rzeczy. Dodam, że we wrześniu jedziemy na wakacje, a ja w związku z powyższym nie mam stroju kąpielowego. I weź tu babo kup taki na jeden sezon, w którym możesz bez problemu karmić, który będzie ładny i nie będzie kosztować milionów monet. Już możecie życzyć mi szczęścia. Oprócz wielkości, piersi również diametralnie zmieniają swój wygląd, a zrozumie to tylko kobieta karmiąca. TU macie link do prześmiewczego, ale i niestety wielce prawdziwego filmiku na ten temat i nic więcej dodawać nie trzeba ;)

7. Zmiana rozmiaru i wyglądu to jedno, a drugie to odpowiedni dobór garderoby. Codziennie gnę się na wszystkie strony stojąc przed swoją szafą i wybierając outfit. O to może ta sukienka... Nie... nie odchylę jej tak by nakarmić małą... Ok, to ubiorę tę bluzkę... A nie, muszę ją całą ściągnąć żeby wywalić pierś... To nie takie łatwe jak się wydaje! Połowa moich ubrań czeka w szafie na lepsze czasy, a ja dzień w dzień ubieram luźne koszulki z guzikami z przodu. No cóż, taki lajf.

Jak widzicie karmienie piersią to nie lada wyzwanie. W mojej opinii ma tyle samo plusów, jak i minusów, ale liczy się waga argumentów. Argumenty ZA są w mojej opinii dużo ważniejsze, więc uważam, że warto się przemęczyć. A ten post traktujcie z przymrużeniem oka :)


Fot. Wiktoria Tajnert

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz