piątek, 14 kwietnia 2017

Porozmawiajmy trochę o piersiach, ok?

Kobiece piersi w czasie ciąży i w pierwszych miesiącach życia dziecka to temat rzeka. Chciałabym się podzielić swoimi doświadczeniami, aby kobiety, które jeszcze w ciąży nie były, wiedziały czego mogą się spodziewać. Informacji w internecie jest dużo, opinii różnych osób jeszcze więcej, tak że człowiek może się pogubić. W każdym razie ja się gubiłam.

1. Nabrzmiałe piersi w pierwszych dniach ciąży to rzecz normalna. Czy pojawia się to u wszystkich kobiet czy nie, tego nie wiem, wiem natomiast, że moich przez pierwsze trzy tygodnie nie szło dotknąć. Zawsze miałam ten problem przed miesiączką, więc nie zwróciłam na to zbytnio uwagi, jeśli jednak Was to nie dotyczyło, może być to pierwszy objaw tego, że w Waszym brzuszku zaczęło rozwijać się nowe życie.

2. Koty wiedzą! Jeżeli macie kota i zaczął się zachowywać w dziwny sposób (często patrzy na Wasz brzuch, kładzie się na nim albo kładzie same łapki), to wiedzcie, że coś się dzieje. Ja dzięki naszemu czarnemu sierściuchowi dowiedziałam się o ciąży już w trzecim tygodniu, położył mi łapki na brzuchu i długo się na niego patrzył, co dało mi sygnał do zrobienia testu ciążowego (okres spóźniał mi się dopiero 4 dni), a na nim pojawiły się dwie kreski.

3. Rozstępy na piersiach mogą pojawić się dużo szybciej niż na brzuchu, więc ich pielęgnacja jest ważna od samego początku. Na pewno słyszałyście, że produkty typu „bio oil” można stosować dopiero po trzecim miesiącu ciąży. A zastanawiałyście się czemu tak jest? Ja myślałam, że w tych kremach są jakieś składniki, które mogą źle oddziaływać na płód, ale w pewnym momencie zaczęło mnie zastanawiać dlaczego niby te składniki mają źle działać na dziecko w pierwszych trzech miesiącach, a później nie? Skonsultowałam tąę sprawę z lekarzem. To wcale nie jest tak, że coś źle działa. To nawet nie jest tak, że oni nie znają działania tych kremów w pierwszym trymestrze, więc dla pewności dodają klauzulę „nie stosować (…)”. Powód jest banalny. Gdy wsmarowujemy w siebie wszelkie mazidła robimy to ruchem okrężnym, masując smarowane miejsca. Takie stymulowanie brzucha czy piersi w ciąży może wywołać przedwczesne skurcze. Dlatego firmy produkujące takie kremy wolą zabezpieczyć się informacją o niestosowaniu produktu. Więc, jeżeli będziecie wklepywać w biust (czy w brzuch) krem na rozstępy, nic złego nie powinno Wam się stać! Ja tego nie wiedziałam, więc na moich piersiach zdążyły wyjść czerwone pręgi. No cóż, trudno, ale Wy możecie tego uniknąć.

4. Karmienie noworodka w pierwszych 2-3 dobach po porodzie jest bardzo trudne. W piersiach nie ma jeszcze treściwego pokarmu, jest tylko tak zwana siara. Nie wiem jak wygląda to u innych matek i dzieci, jednak u mnie każde przystawienie małej do karmienia kończyło się płaczem i jej i moim. Jej, bo nie dojadała, moim, bo niestety to strasznie bolało. Ważne jest w tej sytuacji jak najczęściej przystawiać dziecko do piersi, aby jadło jak najwięcej, jednak gorzej jest rozwiązać kwestię bólu. Moje brodawki były poharatane aż do krwi, ale całe szczęście żyjemy w XXI wieku i w aptekach można kupić taką magiczną rzecz jak nakładki laktacyjne (maść z lanoliną również działa zbawiennie, polecam stosowanie przez cały okres karmienia, nawet jak brodawki już nie krwawią i nie bolą). Mnie one wybawiły z opresji. I mimo, że położne w szpitalu odradzały mi ich stosowanie (bo dziecko nie będzie już w ogóle umiało chwytać brodawek, bo będzie się zapowietrzać, bo lepiej bez), to właśnie dzięki nim nadal mogę karmić moją córeczkę piersią. Wszystko jest dla ludzi, a lepiej karmić przez takie nakładki niż męczyć się z butelką czy przerzucić na mleko modyfikowane.

5. Nawał pokarmu. Przychodzi w 3-4 dobie po porodzie zaskakując nas jak buka muminki i trwa od kilku do kilkunastu dni. U mnie całe szczęście trwał kilka. O co w nim chodzi? W Twoich piersiach tworzy się tyle pokarmu, że mogłabyś wyżywić wszystkie głodujące dzieci w Afryce, a stanik tak się opina, że czujesz jakbyś bezwiednie zrobiła sobie sylikony, no i boli to, cholernie boli. Okropieństwo. Jak to przetrwać? Jak najczęściej karmić maluszka, przed karmieniem robić sobie gorące okłady, po, zimne oraz odciągać między karmieniami 10-15 ml mleka, tak żeby poczuć lekką ulgę (mocnej nie poczujecie aż do stabilizacji laktacji). Jak leżałam w szpitalu po porodzie, to pokłóciłam się z jedną położną z działu noworodkowego. Gdy później owa Pani usłyszała jak w rozmowie z inną położną narzekam na ból piersi, podeszła do mnie i powiedziała, że muszę odciągnąć pokarm do zera, żebym przypadkiem nie dostała zapalenia piersi. Owa Pani położna była idiotką i kretynką, bo inaczej nazwać jej nie potrafię i autentycznie chciała zrobić mi krzywdę. Dlaczego? Dlatego, że odciągnięcie pokarmu do zera równałoby się z tym, że mój organizm wytworzyłby go jeszcze więcej. Natura wymyśliła to tak, że w tym czasie ocenia ile nasze dziecko je i pod niego w późniejszym czasie dostosowuje ilość wytwarzanego pokarmu. Gdy odciągniemy pokarm do zera, dajemy sygnał, że nasz szkrab tyle właśnie mleka potrzebuje do rozwoju, więc trzeba go tyle na nowo wytworzyć, żeby maluch przypadkiem nie był głodny. Ten trudny okres trzeba po prostu przetrwać, aby później było lepiej, choć nadal nie idealnie.

Myślałam, że karmienie piersią przychodzi naturalnie. Matka ma pokarm, dziecko odruch ssania, przykładasz malca do piersi, on chwyta i pije. Niestety. Karmienia musicie się nauczyć i Ty i Twoje dziecko. Nie jest to łatwe i niestety może przysporzyć wielu nerwów Waszej dwójce jednak nie należy się poddawać i pamiętać, że Twój pokarm to najlepsza rzecz jaką możesz dać swojemu dziecku w jego pierwszych miesiącach życia. My nadal walczymy i nie zamierzamy się poddać! :)


czwartek, 6 kwietnia 2017

O kulturze… WRÓĆ… wszechobecnym chamstwie w komunikacji miejskiej

W tak zwanym błogosławionym stanie byłam 9 miesięcy. 39 tygodni. 273 dni. 6552 godziny. Do pracy chodziłam przez 5 miesięcy. 20 tygodni. Około 100 dni. Komunikacją miejską poruszałam się 2 razy na dobę. Przesiadałam się 2-3 razy. Podróż trwała minimum godzinę. Używając prostych wyliczeń możemy przyjąć, że w ciągu tych 100 dni przejeździłam 200 godzin. A to wszystko uwzględniając tylko podróże do pracy, gdy dodamy do tego (na oko) 2-3 podróże tygodniowo w różne strony miasta, z różnych powodów, które również trwały około godziny , to robi nam się dodatkowo 40-60 godzin w metrze/autobusie/ tramwaju. Zatem łącznie przez 5 miesięcy spędziłam jakoś 260 godzin w publicznym transporcie Warszawskim. Ciążowy brzuszek zaczął mi się rysować już w okolicy 3 miesiąca, w 4-5 był już zdecydowanie widoczny. Przez cały ten czas miejsca w komunikacji ustąpiły mi może… 3 osoby? Statystyka ta jest straszna, tragiczna, moim zdaniem- niedopuszczalna. Nie żebym się słaniała na nogach, nie żebym nie była w stanie ustać, miała większe prawo do miejsca siedzącego od innych, nie, to nie o to chodzi, a o zwykłą kulturę i dobre wychowanie.

Pamiętam jak w czasie mojej jednej podróży do pracy pociągiem podmiejskim był bardzo duży tłok. O tej godzinie zawsze dużo ludzi jeździło do pracy, szkoły, generalnie w stronę centrum. Ja byłam już w 4 miesiącu i generalnie tego dnia czułam się naprawdę bardzo źle, a dodatkowo uważam, że nawet jadąc w tłoku w 4 tygodniu ciąży powinno się poprosić kogoś o ustąpienie miejsca, bo o wypadek nie trudno, kiedy nie masz nawet się gdzie chwycić, a przecież chronimy już nie tylko siebie, ale i małą istotkę, która rozwija się w naszym brzuchu. Wracając do historii, udało mi się przecisnąć w stronę czterech siedzeń, na których siedziały dwie młode dziewczyny, jeden chłopak na oko lat 20, każdy z nich miał słuchawki na uszach i każdy patrzył się w okno. Siedział tam też starszy Pan, na oko miał jakieś 60 lat. Stałam tak przy nich z odznaczającym się pod kurtką brzuszkiem, gdy nagle owy starszy Pan wstał i poprosił żebym usiadła na jego miejscu. Oczywiście powiedziałam, że nie trzeba i że ma siedzieć, że ja zaraz wysiadam i że dam radę, ale on odpowiedział „proszę… niech Pani naprawdę usiądzie… nie zależnie czy daleko Pani jedzie czy nie, nowe życie jest ważniejsze, od starego”, podziękowałam i usiadłam, gdyż odebrało mi mowę. A młodzi z pozostałych trzech miejsc? Nadal nic nie widzieli…

I nie, nie, że tylko młodych się czepiam. Moja koleżanka miała sytuację w której wchodziła do tramwaju w tym samym czasie co jakaś starsza Pani. W komunikacji było tylko jedno wolne miejsce, więc koleżanka będąc już w widocznej ciąży, podeszła i usiadła. Starsza Pani, która wraz z nią wsiadła na przystanku, zbluzgała ją strasznie, że jest niewychowana i jak ona tak może, że co to za czasy. Hmmm… Rozumiem, mogła być schorowana, źle się czuć czy coś, ale zarzucać kobiecie ciężarnej niewychowanie w momencie, kiedy skorzystała z możliwości siedzenia, nie do końca jest dla mnie zrozumiałe.

Historii takich jest niestety wiele, nie jedna moja koleżanka miała podobną sytuację, całe szczęście żadnej nic się nie stało. Także apeluje do Was wszystkich i do każdego z osobna- zwracajcie uwagę na to co się dzieje wokół Was, bo miejsce siedzące w komunikacji miejskiej dla kobiety ciężarnej może okazać się zbawienne :) 


Zdjęcie: https://www.instagram.com/bakowski_marcin/ :)

Ps. 28.03.2017r. o godzinie 17.46 urodziła się nasza kochana Idalka <3


Razem z jej tatusiem jesteśmy przeszczęśliwi! <3