poniedziałek, 27 listopada 2017

Świąteczny przedsmak

Kochamy święta, a Wy? Powoli wchodzimy w świąteczny klimat, ale nie martwcie się, dopiero się rozkręcamy!
















Opaska: Babi
Sweter: Elegantbaby
Spodnie: Cherokee
Grzechotka: Smyk

czwartek, 23 listopada 2017

Jesienna równowaga z Inką

Rodzice przy spotkaniach rodzinnych lubią opowiadać różne historię z naszego dzieciństwa. Historię o złamanej ręce mojego brata słyszał już chyba cały Poznań, a historią o tym, że wyrzuciłam moją siostrę z wózka zainteresował się już MOPS. W trakcie jednego takiego spędu rodzinnego dowiedziałam się, że jako małe (2-3 letnie) dziecko spijałam kawę ze szklanek mojego dziadka gdy tylko nie patrzył. Nie szokuje mnie to zbytnio, bo mój tata pije chyba z 10 kaw w ciągu doby, siostra aktualnie udaje, że przestała pić, bo odczuwa brak magnezu, ale też piła dość sporą ilość (siostrzyczko trzymam kciuki!), więc picie tego czarnego trunku mamy w genach (no może nie do końca czarnego, bo wszyscy używamy mleka).

Na studiach uzależniłam się od kawy i mówię to całkiem poważnie. Pracowałam w kawiarni, w której jedynym darmowym trunkiem dla pracowników była kawa z ekspresu, a że jestem rdzenną poznanianką i lubię kawę, nie piłam niczego innego. W pracy piłam mocną kawę sypaną, w domu rozpuszczalną i napoje energetyczne do nauki. Niezbyt zdrowo, co? Przy którymś egzaminie wypiłam w ciągu 12 godzin 6 kaw i 3 energetyki. Boże, co ja miałam w głowie? Pół nocy zamiast nad książkami spędziłam w wc nad sedesem. I dobrze, bo potem przyszedł okres, w którym kawy nie lubiłam. Znacie ten stan, kiedy po dobrej imprezie mówicie, że już nigdy nie będziecie pić? Ja też tak mówiłam, ale nie dotyczyło do napojów alkoholowych, a zdanie "czym się strułeś tym się lecz" do mnie nie przemawiało. Jednak po jakimś roku od tego zdarzenia wróciła mi miłość do tego zacnego trunku.

No i tak sobie piłam te kawy, oczywiście w ilości znacznie mniejszej niż wcześniej. Poranek bez "małej czarnej" był niemożliwy, a i w ciągu dnia czasem wypiło się jeszcze jedną. Gdy dowiedziałam, się, że jestem w ciąży zaczęłam się zastanawiać czy mogę ją dalej pić. W czasie pierwszego trymestru cały czas byłam senna. Zasypiałam ciągle, wszędzie i w każdej pozycji, więc nie wyobrażałam sobie życia bez kawy i ją piłam. Jednak w późniejszym czasie przerzuciłam się na kawę zbożową- inkę. 

Na początku trudno było mi się przestawić, bo smak jednak znacząco się różni, jednak po pewnym czasie Inka zaczęła mi bardziej smakować od chemicznej kawy rozpuszczalnej. Swoją drogą mój lekarz ginekolog mawia, że lepiej wypić 3 kawy z ekspresu niż jedną rozpuszczalną, bo ilość kawy w kawie rozpuszczalnej jest niewielka ;) Jednak kawa zbożowa zdecydowanie polecana jest kobietom w ciąży, a także kobietom karmiącym piersią. Nie tylko jest zdrowa, ale także korzystnie wpływa na laktację. Przewodnicząca Zarządu Oddziału Polskiego Towarzystwa Dietetyki w Łodzi Jolanta Krzyżanowska mówi, że cykoria zawarta w kawie zbożowej, zawiera prebiotyki, które pośrednio przez mleko matki poprawiają trawienie i zwiększają apetyt niemowląt. Ponadto kawa zbożowa jest napojem niskokalorycznym, obniża poziom złego cholesterolu we krwi czy jest źródłem tak ważnego dla naszego organizmu błonnika. Dodatkowo nie zakwasza organizmu i nie wypłukuje z organizmu magnezu. A skoro już o magnezie mowa...

Jakiś czas temu cierpiałam na rwący ból w obu łydkach. Nie był to typowy skurcz, w dzień przeszkadzał mi w chodzeniu, w nocy nie dawał spać. Miałam wrażenie, że moje łydki są ciągle zimne. Zwaliłam wszystko na zakwasy, no bo skoro ćwiczę, to zakwasy są naturalną koleją rzeczy. Ale rozmasowywanie nic nie dawało, różne maści także. Pragnę dodać, że wróciłam do picia zwykłej kawy, ze względu na wieczne niewyspanie. Któregoś dnia jak tak narzekałam na swoje nogi, Krzysiek stwierdził "Ej... a może wypij magnez co?" Nad głową zapaliła mi się żółta lampka, momentalnie poszłam zrobić to o czym powiedział. I wiecie co? Jak ręką odjął. Karmienie piersią, kawa kofeinowa, to wszystko zbiegło się w czasie i wypłukało z mojego organizmu ten ważny pierwiastek. Wtedy właśnie znalazłam w sklepie inkę z magnezem. Przeprosiłam się z kawą zbożową i codziennie rano popijając ciepłą (choć nie zawsze :D) kawę, suplementuję swojemu organizmowi magnez i Wam też polecam. Nie bądźcie negatywnie nastawieni, wypróbujcie, a być może jak ja, przekonacie się do kawy zbożowej i razem z Inką, łącząc przyjemne z pożytecznym, złapiecie jesienną równowagę.