piątek, 11 sierpnia 2017

Dlaczego warto mieć prywatną położną przy porodzie?

Pamiętam jak dziś, moment w którym Krzysiek zaczął mi opowiadać, że w trakcie porodu jego cioci obok rodziła młoda kobieta, którą pielęgniarki beształy słowami "chciało się bzykać, to teraz nie marudź, że boli". Z przerażeniem czytałam w internecie historie kobiet, które w trakcie własnego porodu były traktowane bardzo źle, bez empatii czy zwykłego ludzkiego współczucia. Bałam się, mimo że wiedziałam, że Krzysiek będzie ze mną, a ponoć kobiety rodzące samotnie mają najbardziej "przesrane". Więc gdy usłyszałam, że istnieje coś takiego jak prywatna położna, zaczęłam zastanawiać się nad tym jak to prosperuje, na czym polega taka opieka i pomoc. Właściwie to Krzysiek dowiedział się o możliwości wykupienia usług położnej do porodu, ponieważ jego ciocia zdecydowała się na to przy drugim dziecku i mówiła, że jakby wiedziała, że poród może wyglądać tak jak jej drugi, w życiu by się nie bała pobytu na porodówce. Niestety, wszystko co prywatne, osobiste i w jakimś stopniu ekskluzywne ma swoją cenę, w tym wypadku nie małą. Można by pomyśleć dlaczego mamy płacić za coś co zwyczajnie w świecie nam się należy. Dlaczego musimy nadwyrężać nasz portfel na coś co powinno być normalne, na miłą i fachową opiekę lekarską. Przeczytałam gdzieś kiedyś, że w taki oto sposób pokazujemy tej mniej przyjemnej części personelu lekarskiego, że jeżeli chcemy mieć empatycznego lekarza czy pielęgniarkę musimy wyskoczyć z gotówki. Jednak wierzcie mi, w trakcie porodu nie ma się ochoty, siły i czasu na to aby zmieniać świat, a położna skupiona tylko na Tobie może w danej chwili zmienić Twój.



Jak to wszystko wyglądało w moim przypadku? Pani Karolina jest położną, którą polecił mi mój lekarz ginekolog. Odezwałam się do niej w okolicach 34 tygodnia ciąży z prośbą o towarzyszenie mi podczas (nie oszukujmy się) jednego z najtrudniejszych dni w życiu kobiety. Uzyskałam odpowiedź pozytywną i umówiłyśmy się na spotkanie przedporodowe, aby porozmawiać o tym jak cały proces porodu będzie przebiegać. Spotkanie przebiegło w bardzo miłej atmosferze, poznałyśmy się, ustaliłyśmy kwestie dotyczące znieczulenia, nacinania krocza (tak, tak Panowie...) i innych równie "przyjemnych" kwestii. Dowiedziałam się również jak ważne jest pozytywne nastawienie dotyczące całego procesu porodowego, kiedy jechać do szpitala, co mieć ze sobą w momencie przyjęcia, a także dogadałyśmy się, że gdy tylko cała akcja się zacznie mam zadzwonić do Pani Karoliny i gdy nie będzie w pracy, podjedziemy po nią samochodem. Warto na takie spotkanie iść ze swoją drugą połówką gdyż położna tłumaczy również rolę osoby towarzyszącej (bo nie koniecznie przecież musi być to partner). W naszym przypadku niestety byłam zmuszona jechać sama i wszelkie informacje musiałam przekazywać Krzyśkowi jako pośrednik. 

Gdy zaczęła się akcja porodowa i zadzwoniłam do Pani Karoliny była ona osobą, która od pierwszych chwil, jako jedyna potrafiła mnie uspokoić. Akcja porodowa zaczęła się o 23 i jak się okazało położnej nie było wtedy w pracy, więc ruszając z domu powiadomiliśmy ją, że jesteśmy już w drodze i niedługo po nią będziemy. Po przyjeździe do szpitala to ona ogarniała całą papierologię związaną z przyjęciem, mówiła z jakiej sali do jakiej mam przechodzić, informowała jakie badania mam w danej chwili robione. Gdy przyjęli nas na porodówkę, cały czas była z nami. Proponowała zmianę pozycji, ćwiczenia na piłce, prysznic. Pokazała Krzyśkowi jak mnie masować w momencie skurczy, bo niestety dokuczały mi bóle krzyżowe, a ponadto, jak to Krzysiek się śmieje, był ktoś kto proponował i podawał mu kawę, której niezliczone ilości w tamtym czasie wypił ;)



Warto wspomnieć, że jeżeli liczymy na położną, która w danym momencie jest na zmianie w pracy, nie mamy do niej stałego dostępu. Jest ona dostępna dla wszystkich pacjentek, które akurat są na oddziale, więc nie może siedzieć przy nas cały czas. W momencie kiedy rodzisz 17 godzin jak ja, obecność osoby, która zna się na całym procesie była nieoceniona. Mieliśmy stały dostęp do informacji, które dotyczyły przebiegu całego porodu, wiedzieliśmy jakie jest rozwarcie co pół godziny, jakie plany są co do mojej osoby, gdyż rozwarcie u mnie nie postępowało, a częstotliwość skurczy się zwiększała i co ważne, każdy lek, który był mi podawany został skonsultowany ze mną, wiedziałam co dostaje i w jakim celu, a nie jak to często bywa, że wchodzi pielęgniarka ze strzykawką z korytarza, kłuje cię w rękę, a na pytanie po co i na co to? Odburkuje "bo potrzebne" i wychodzi. Wiem, że mamy prawo do wiedzy na temat podawanych nam leków, ale dobrze wiemy, że w polskiej służbie zdrowia bywa inaczej. 

Pani Karolina była moim ogromnym wsparciem psychicznym, w momencie, kiedy już nie wytrzymywałam, kiedy po 10 godzinach nadal miałam rozwarcie 3,5 centymetrowe, kiedy zaczynałam błagać lekarza o cesarskie cięcie, ona, oprócz oczywiście Krzyśka, dodawała mi sił. Jej słowa pokrzepiały, dzięki niej wierzyłam, że dam radę, że kiedyś cały ból minie, a moje maleństwo będzie już na świecie, co w przypadku tak trudnego porodu jak mój (dajcie znać czy chcecie abym kiedyś go Wam opisała) było zbawienne. 

Ponadto wierzcie mi, warto mieć wsparcie poporodowe.. Następnego dnia, kiedy leżałam z małą na sali, nie miałam sił aby wyciągnąć ją z łóżeczka, nie umiałam jej uspokoić, gdy płakała, nie udawało nam się karmienie piersią, Pani Karolina pomagała, pokazała różne techniki dostawiania do biustu, pocieszała, kiedy przyszedł spadek hormonów. Ona jedna pokazała empatię w momencie, w którym inne pielęgniarki na oddziale były głuche na płacz dziecka i mój.

Jeżeli więc zastanawiacie się jeszcze nad inwestycją w ponadprogramową opiekę porodową, zdecydujcie się na nią. Wiem, że nie jest to tanie, ale warto, naprawdę warto. I o ile Waszemu dziecku nie przyda się kolejna super droga zabawka, tak Tobie mamo i tato, takie wsparcie psychiczne owszem. Ja po dziś dzień uważam, że bez Pani Karoliny bym nie urodziła i naprawdę, nie są to słowa rzucone nad wyraz. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz