czwartek, 6 kwietnia 2017

O kulturze… WRÓĆ… wszechobecnym chamstwie w komunikacji miejskiej

W tak zwanym błogosławionym stanie byłam 9 miesięcy. 39 tygodni. 273 dni. 6552 godziny. Do pracy chodziłam przez 5 miesięcy. 20 tygodni. Około 100 dni. Komunikacją miejską poruszałam się 2 razy na dobę. Przesiadałam się 2-3 razy. Podróż trwała minimum godzinę. Używając prostych wyliczeń możemy przyjąć, że w ciągu tych 100 dni przejeździłam 200 godzin. A to wszystko uwzględniając tylko podróże do pracy, gdy dodamy do tego (na oko) 2-3 podróże tygodniowo w różne strony miasta, z różnych powodów, które również trwały około godziny , to robi nam się dodatkowo 40-60 godzin w metrze/autobusie/ tramwaju. Zatem łącznie przez 5 miesięcy spędziłam jakoś 260 godzin w publicznym transporcie Warszawskim. Ciążowy brzuszek zaczął mi się rysować już w okolicy 3 miesiąca, w 4-5 był już zdecydowanie widoczny. Przez cały ten czas miejsca w komunikacji ustąpiły mi może… 3 osoby? Statystyka ta jest straszna, tragiczna, moim zdaniem- niedopuszczalna. Nie żebym się słaniała na nogach, nie żebym nie była w stanie ustać, miała większe prawo do miejsca siedzącego od innych, nie, to nie o to chodzi, a o zwykłą kulturę i dobre wychowanie.

Pamiętam jak w czasie mojej jednej podróży do pracy pociągiem podmiejskim był bardzo duży tłok. O tej godzinie zawsze dużo ludzi jeździło do pracy, szkoły, generalnie w stronę centrum. Ja byłam już w 4 miesiącu i generalnie tego dnia czułam się naprawdę bardzo źle, a dodatkowo uważam, że nawet jadąc w tłoku w 4 tygodniu ciąży powinno się poprosić kogoś o ustąpienie miejsca, bo o wypadek nie trudno, kiedy nie masz nawet się gdzie chwycić, a przecież chronimy już nie tylko siebie, ale i małą istotkę, która rozwija się w naszym brzuchu. Wracając do historii, udało mi się przecisnąć w stronę czterech siedzeń, na których siedziały dwie młode dziewczyny, jeden chłopak na oko lat 20, każdy z nich miał słuchawki na uszach i każdy patrzył się w okno. Siedział tam też starszy Pan, na oko miał jakieś 60 lat. Stałam tak przy nich z odznaczającym się pod kurtką brzuszkiem, gdy nagle owy starszy Pan wstał i poprosił żebym usiadła na jego miejscu. Oczywiście powiedziałam, że nie trzeba i że ma siedzieć, że ja zaraz wysiadam i że dam radę, ale on odpowiedział „proszę… niech Pani naprawdę usiądzie… nie zależnie czy daleko Pani jedzie czy nie, nowe życie jest ważniejsze, od starego”, podziękowałam i usiadłam, gdyż odebrało mi mowę. A młodzi z pozostałych trzech miejsc? Nadal nic nie widzieli…

I nie, nie, że tylko młodych się czepiam. Moja koleżanka miała sytuację w której wchodziła do tramwaju w tym samym czasie co jakaś starsza Pani. W komunikacji było tylko jedno wolne miejsce, więc koleżanka będąc już w widocznej ciąży, podeszła i usiadła. Starsza Pani, która wraz z nią wsiadła na przystanku, zbluzgała ją strasznie, że jest niewychowana i jak ona tak może, że co to za czasy. Hmmm… Rozumiem, mogła być schorowana, źle się czuć czy coś, ale zarzucać kobiecie ciężarnej niewychowanie w momencie, kiedy skorzystała z możliwości siedzenia, nie do końca jest dla mnie zrozumiałe.

Historii takich jest niestety wiele, nie jedna moja koleżanka miała podobną sytuację, całe szczęście żadnej nic się nie stało. Także apeluje do Was wszystkich i do każdego z osobna- zwracajcie uwagę na to co się dzieje wokół Was, bo miejsce siedzące w komunikacji miejskiej dla kobiety ciężarnej może okazać się zbawienne :) 


Zdjęcie: https://www.instagram.com/bakowski_marcin/ :)

Ps. 28.03.2017r. o godzinie 17.46 urodziła się nasza kochana Idalka <3


Razem z jej tatusiem jesteśmy przeszczęśliwi! <3 

2 komentarze:

  1. Heh odnośnie artykułu mało która mama wie w 4 tygodniu że jest już przyszłą mamą :P
    :)
    Pozdrawiam i ściskam

    OdpowiedzUsuń
  2. Patrze trochę przez swój pryzmat, bo ja już wiedziałam :P
    Również pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń