W tak zwanym błogosławionym
stanie byłam 9 miesięcy. 39 tygodni. 273 dni. 6552 godziny. Do pracy chodziłam
przez 5 miesięcy. 20 tygodni. Około 100 dni. Komunikacją miejską poruszałam się
2 razy na dobę. Przesiadałam się 2-3 razy. Podróż trwała minimum godzinę. Używając
prostych wyliczeń możemy przyjąć, że w ciągu tych 100 dni przejeździłam 200
godzin. A to wszystko uwzględniając tylko podróże do pracy, gdy dodamy do tego (na oko) 2-3 podróże tygodniowo w różne strony
miasta, z różnych powodów, które również trwały około godziny , to robi nam się
dodatkowo 40-60 godzin w metrze/autobusie/ tramwaju. Zatem łącznie przez 5
miesięcy spędziłam jakoś 260 godzin w publicznym transporcie Warszawskim.
Ciążowy brzuszek zaczął mi się rysować już w okolicy 3 miesiąca, w 4-5 był już
zdecydowanie widoczny. Przez cały ten czas miejsca w komunikacji ustąpiły mi
może… 3 osoby? Statystyka ta jest straszna, tragiczna, moim zdaniem-
niedopuszczalna. Nie żebym się słaniała na nogach, nie żebym nie była w stanie
ustać, miała większe prawo do miejsca siedzącego od innych, nie, to nie o to
chodzi, a o zwykłą kulturę i dobre wychowanie.
Pamiętam jak w
czasie mojej jednej podróży do pracy pociągiem podmiejskim był bardzo duży
tłok. O tej godzinie zawsze dużo ludzi jeździło do pracy, szkoły, generalnie w
stronę centrum. Ja byłam już w 4 miesiącu i generalnie tego dnia czułam się naprawdę
bardzo źle, a dodatkowo uważam, że nawet jadąc w tłoku w 4 tygodniu ciąży
powinno się poprosić kogoś o ustąpienie miejsca, bo o wypadek nie trudno, kiedy
nie masz nawet się gdzie chwycić, a przecież chronimy już nie tylko siebie, ale
i małą istotkę, która rozwija się w naszym brzuchu. Wracając do historii, udało
mi się przecisnąć w stronę czterech siedzeń, na których siedziały dwie młode
dziewczyny, jeden chłopak na oko lat 20, każdy z nich miał słuchawki na uszach
i każdy patrzył się w okno. Siedział tam też starszy Pan, na oko miał jakieś 60
lat. Stałam tak przy nich z odznaczającym się pod kurtką brzuszkiem, gdy nagle
owy starszy Pan wstał i poprosił żebym usiadła na jego miejscu. Oczywiście
powiedziałam, że nie trzeba i że ma siedzieć, że ja zaraz wysiadam i że dam
radę, ale on odpowiedział „proszę… niech Pani naprawdę usiądzie… nie zależnie
czy daleko Pani jedzie czy nie, nowe życie jest ważniejsze, od starego”,
podziękowałam i usiadłam, gdyż odebrało mi mowę. A młodzi z pozostałych trzech
miejsc? Nadal nic nie widzieli…
I nie, nie, że
tylko młodych się czepiam. Moja koleżanka miała sytuację w której wchodziła do
tramwaju w tym samym czasie co jakaś starsza Pani. W komunikacji było tylko
jedno wolne miejsce, więc koleżanka będąc już w widocznej ciąży, podeszła i
usiadła. Starsza Pani, która wraz z nią wsiadła na przystanku, zbluzgała ją
strasznie, że jest niewychowana i jak ona tak może, że co to za czasy. Hmmm…
Rozumiem, mogła być schorowana, źle się czuć czy coś, ale zarzucać kobiecie ciężarnej
niewychowanie w momencie, kiedy skorzystała z możliwości siedzenia, nie do
końca jest dla mnie zrozumiałe.
Historii takich
jest niestety wiele, nie jedna moja koleżanka miała podobną sytuację, całe
szczęście żadnej nic się nie stało. Także apeluje do Was wszystkich i do każdego z osobna- zwracajcie
uwagę na to co się dzieje wokół Was, bo miejsce siedzące w komunikacji
miejskiej dla kobiety ciężarnej może okazać się zbawienne :)
Zdjęcie: https://www.instagram.com/bakowski_marcin/ :)
Ps. 28.03.2017r. o godzinie 17.46 urodziła się nasza kochana Idalka <3
Razem z jej tatusiem jesteśmy przeszczęśliwi! <3
Heh odnośnie artykułu mało która mama wie w 4 tygodniu że jest już przyszłą mamą :P
OdpowiedzUsuń:)
Pozdrawiam i ściskam
Patrze trochę przez swój pryzmat, bo ja już wiedziałam :P
OdpowiedzUsuńRównież pozdrawiam :*