środa, 5 lipca 2017

Córka to najlepsze co mi w życiu wyszło, czyli jak przetrwać baby blues'a

Nie mogę powiedzieć, że planowaliśmy z Krzyśkiem Idalię, ale nie mogę też stwierdzić, że jest ona wpadką. Żyliśmy w przekonaniu, że jak będzie to super, a jak nie - też fajnie, w końcu mamy jeszcze dużo do zrobienia we dwójkę. Los chciał by nasza kruszyna przyszła na świat, a gdy zobaczyliśmy dwie kreski na teście ciążowym cieszyliśmy się niezmiernie. Oczywiście szczęście nastąpiło zaraz po opanowaniu szoku jaki namalował się na naszych twarzach. Byliśmy świadomi ogromnych zmian jakie nastąpią w naszym życiu, byliśmy świadomi tego, że wszystko się zmieni, że wszystko ułoży się pod potrzeby dziecka, ale z gotowością i ciekawością czekaliśmy na przyjście na świat naszej córki. Można więc powiedzieć, że Idalia była bardzo wyczekanym dzieckiem, robiłam wszystko żeby malutka jak najlepiej się rozwijała, rzuciłam palenie, oszczędzałam się, przeprowadziliśmy się do naszego rodzinnego miasta, przystosowaliśmy mieszkanie do przyjścia na świat naszej córeczki. Jednak po porodzie pojawił się on. Nieproszony gość, ktoś o kim słyszałam wcześniej, ale nie spodziewałam się jego wizyty kompletnie. Baby Blues. 


Co to jest baby blues? "Baby blues sprawia, że jesteś nerwowa, lękliwa i smutna. Przez baby blues masz poczucie utraty czegoś, ale nie do końca jesteś w stanie uświadomić sobie, czego. Łatwo tracisz panowanie nad sobą, jesteś niecierpliwa, rozkojarzona i płaczliwa. Niemal każda młoda mama, cierpiąca na baby blues, ma kłopoty ze snem i jest stale zmęczona. Nie ma ochoty zadbać o siebie czy dom, a opieka nad dzieckiem staje się dla niej obowiązkiem ponad siły. Na szczęście baby blues, w przeciwieństwie do depresji poporodowej, szybko mija." źródło: www.poradnikzdrowie.pl

Baby blues zaskoczył mnie niezmiernie, całe szczęście wiedziałam co to jest i miałam nadzieję, że tak jak wszędzie piszą, szybko minie, bo wiarę w to straciłam w tamtych chwilach całkowicie. Nie miałam siły wstać z łóżka, nie miałam siły zająć się maluszkiem, ciągle płakałam, nie chciałam zadbać o siebie. Wstanie do łazienki było najcięższą rzeczą jaką musiałam wykonać, jedzenie powodowało u mnie odruch wymiotny, nie mogłam na siebie patrzeć. Miałam sobie za złe, że w momencie w którym moja córka mnie najbardziej potrzebuje, w którym moja bliskość jest jej potrzebna niemal tak samo jak tlen i pokarm, ja nie mam siły jej tego dać. Czułam, że zawiodłam w roli matki, że nie nadaję się do tego, że się pospieszyłam, że nie dam rady. Do tego doszły problemy z karmieniem piersią, o których pisałam Wam tutaj oraz tu i mieliśmy gotowy wrak człowieka. Nie wiem co by się stało z Idalią gdyby nie jej ojciec i moi rodzice. Jestem im ogromnie wdzięczna za pomoc w tamtym okropnym dla mnie okresie, wszystkim im należy się medal, medal taty i dziadków roku, ja natomiast na ten medal nie zasłużyłam i staram się zasłużyć teraz. Pamiętam, że w mojej głowie krążyła głównie jedna myśl- "Teraz wszystko się zmieni, straciłaś swoje dotychczasowe życie, dziecko będzie Cię ograniczało, nie będziesz mogła robić tego co dotychczas, będziesz cały czas musiała siedzieć z dzieckiem, a do tego nie nadajesz się kompletnie na matkę. Coś Ty zrobiła? O czym Ty myślałaś?" i o ile co do zmiany stylu życia mogę się zgodzić, tak rzekome ograniczenie przez dziecko to totalna bujda.



Spotykam się ze znajomymi, dbam o siebie, chodzę do szkoły tańca, sprzątam, gotuje, jeżdżę do rodziny, prowadzę bloga, spędzam czas z Krzyśkiem, chodzę na zakupy i wiele innych. Czyli robię wszystko to, co robiłam wcześniej, a nawet więcej bo powoli szykuję dla Was nowy projekt (szczegóły wkrótce) tylko towarzyszy mi przy tym takie małe, kochane 50% mnie. Jedyne ograniczenie jakie czuje to zakaz spożywania alkoholu (spoko, jakoś żyje) i palenia papierosów (dziękuję Ci córeczko za uwolnienie mnie z tego okropnego nałogu). Także zmiana życia nastąpiła ogromna. Na lepsze, bo z nią.




Mój baby blues w końcu minął, tak nagle jak się pojawił, tak równie nagle odszedł więc pamiętaj, że Twój, jeżeli się pojawi, na pewno również w końcu zniknie. Musi. A Ty zaczniesz w pełni cieszyć się macierzyństwem i każdym stumilowym krokiem w rozwoju Twojego dziecka. Pamiętaj, że nie jest on Twoją winą! Hormony szaleją, muszą wrócić do stanu sprzed ciąży, daj im czas, pozwól łzom płynąć. Tylko nie próbuj tłumić w sobie złych emocji, dziel się nimi, proś o pomoc, nie wstydź się i wiedz, że nie jesteś jedyna.




Pamiętam jak kiedyś zarzekałam się, że nigdy nie będę miała dzieci. Mówiłam, że dobrze wiem, że nie nadaję się na matkę, że nie lubię maluchów i na pewno nie polubię. Teraz wiem, z perspektywy czasu, że każda młoda dziewczyna tak mówi i o ile z sympatią do dzieci bywa różnie, tak w końcu każda (no prawie) zaczyna czuć instynkt macierzyński, ten dziwny impuls ciągnący nas w stronę dzieci, potrzebę sprawdzenia się w roli matki. Czy jestem dobrą mamą? Tego nie wiem, ale mam nadzieję, że wychowam córkę najlepiej jak potrafię, na wartościowego człowieka z dobrze ustawioną hierarchią wartości.

Właśnie leżę z Idalią na łóżku. Ona na swojej macie edukacyjnej "rozmawia" z sówką, ja obok, piszę dla Was ten artykuł prosto z serduszka. Leżąc tak obok niej, patrząc na nią nie mogę się nadziwić jak to się stało, kiedy to się stało - ja matką? Nie do pomyślenia! A tymczasem nie wyobrażam sobie życia bez niej. Nachylam się nad nią, mówiąc jak bardzo ją kocham, powtarzam, że zawsze będzie moim oczkiem w głowie, że zrobię wszystko by miała dobre, godne życie, żeby niczego w życiu jej nie brakowało, a ona patrzy mi głęboko w oczy i uśmiecha się, jakby z wdzięcznością, wzrok jej przepełniony jest ogromną miłością, zastyga w bezruchu, mimo, że przed chwilą wierzgała nóżkami i rączkami w tempie geparda goniącego antylopę i całe jej ciało zdaję się mówić "kocham Cię mamo". Nie wiem kiedy to się stało, nie wiem jak to się stało, ale moje całe serce należy już do niej (no może jakąś tam częścią włada jeszcze Krzysiek ;)).






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz