Słodycze są moją słabością od zawsze. Nie raz Krzysiek dostaje ode mnie wiadomości z prośbą o to żeby kupił po drodze z pracy coś słodkiego. Najlepiej fit słodkiego, no bo przecież nie chce by trening poszedł na marne. W wakacje przeszłam na dietę. Miałam nie jeść słodyczy. No oprócz lodów, bo to lato, to się nie liczy. No i czekolady, bo czekolada też się nie liczy. A przecież batoniki są z czekolady, to też mogę. No a chipsy to ziemniaki nie? Ziemniaki mają dużo skrobi i... Szlak. No i tyle było z mojej diety. Tym bardziej więc doceniam kiedy sama zrobię jakąś słodycz, co jest bardziej zdrowe i mniej tuczące. Wtedy przynajmniej mogę sobie tłumaczyć, że się staram prawda?
Dziś mam dla Was przepis na czekoladowy créme brulée z konfiturą pomarańczową.
Co potrzebujemy?
3/4 gorzkiej tabliczki czekolady (minimum 70% kakao)
6 łyżeczek cukru trzcinowego
1 łyżka kakao
7 żółtek jaj
10 łyżek cukru kokosowego
350 ml śmietanki UHT 30%
2 pomarańcze
listki mięty (do dekoracji)
Dziś mam dla Was przepis na czekoladowy créme brulée z konfiturą pomarańczową.
Co potrzebujemy?
3/4 gorzkiej tabliczki czekolady (minimum 70% kakao)
6 łyżeczek cukru trzcinowego
1 łyżka kakao
7 żółtek jaj
10 łyżek cukru kokosowego
350 ml śmietanki UHT 30%
2 pomarańcze
listki mięty (do dekoracji)
Śmietankę zagotowujemy z 3 łyżeczkami cukru i jedną łyżką kakao. Następnie zdejmujemy z ognia i dodajemy czekoladę. Mieszamy aż do całkowitego rozpuszczenia i lekko studzimy.
Następnie żółtka mieszamy z 3 łyżeczkami cukru i stopniowo dolewamy do nich naszą przestudzoną śmietanę z czekoladą.
Tak przygotowaną masę przelewamy do kokilek, które układamy na blaszce do pieczenia. Blaszka powinna być zalana wodą tak aby kokilki były zanurzone do połowy. Pieczemy około 50 minut w temperaturze 100 stopni Celsjusza. Po upieczeniu studzimy i wkładamy do lodówki na minimum 3 godziny.
Pomarańcze obieramy i kroimy w filety. Układamy je na patelni, dodajemy 10 łyżek cukru kokosowego. Smażymy do uzyskania konsystencji konfitury (mi to totalnie nie wyszło, ponoć byłam za mało cierpliwa i powinnam dłużej to smażyć. W każdym razie mi wyszedł miąższ z sokiem z pomarańczy - też dobrze!). Wystudzony krem polałam moją a'la konfiturą i ozdobiłam listkami mięty.
Do ideału było daleko, ale wyszło smacznie, a dodaję ten przepis żeby pokazać, że mi też nie zawsze wszystko wychodzi ;) Wam natomiast życzę powodzenia i dajcie znać czy konfitura wyszła Wam lepiej niż mi :)
Przepis zainspirowany przez www.kuchnialidla.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz