wtorek, 23 stycznia 2018

Pierwszy wielki dzień Idalii- chrzciny!

Pamiętam, że po narodzinach Idalii nie myśleliśmy o chrzcinach. Trzeba było odnaleźć się w nowej sytuacji, złapał mnie okropny baby blues (pisałam Wam o tym TU), nasze życie odwróciło się do góry nogami. Ja pochodzę z wierzącej rodziny, moja babcia nie wyobrażała sobie nieochrzczonej prawnuczki, podobnie mój tata. Ja wierzę, wierzę w Boga, jednak nie wierzę w kościół, w instytucję kościoła, w księży i ich domniemaną misję zbawienia świata. Za to większość Krzyśka rodziny jest niewierząca. Oni niekoniecznie byli za ochrzczeniem naszej córki, mówiąc nam, że powinniśmy dać jej wybór, a my jasno poprosiliśmy jedną i drugą stronę o to, aby dali ten wybór nam, bo to my jesteśmy rodzicami. Po wielu rozmowach postanowiliśmy, że ochrzcimy małą. Trzeba było zająć się organizacją uroczystości. 

Bałam się przeprawy w kościele, bo nie mamy z Krzyśkiem ślubu kościelnego, ba! Żadnego nie mamy, a nasłuchałam się i naczytałam, że księża, a raczej siostry zakonne potrafią z tego tytułu robić jakieś problemy. Znając swoje prawa wybrałam się do naszej parafii aby ustalić szczegóły. Pamiętajcie! Każdy katolik ma prawo do sakramentów i co najważniejsze, sakramenty są DARMOWE. Ksiądz, siostra zakonna czy cała parafia nie ma prawa żądać od Was grosza. Zarówno za chrzest jak i komunię czy ślub. Co łaska? Owszem, ale to faktycznie powinna być "co łaska", czyli taka kwota na jaką Was stać. Gdy siostra zakonna dowiedziała się, że jako rodzice Idalki nie mamy ślubu stwierdziła, że musimy przyjść na pogadankę z proboszczem parafii. Zapytałam wtedy czy proboszcz ma prawo odmówić udzielenia sakramentu mojej córce? Siostra odpowiedziała, że nie, ale na pewno będzie chciał z nami porozmawiać. Zgodziłam się, a że siostra sprawiała wrażenie nieprzychylnej mi osoby, powiedziałam na odchodne "dziecko nie jest niczemu winne. Jest nowym życiem mającym pełne prawo do wstąpienia w społeczność chrześcijańską". Siostra nie zaprzeczyła, a ja tydzień później przyszłam na zaplanowaną pogadankę z księdzem proboszczem.

Ksiądz od razu zapytał dlaczego nie mamy ślubu. Nie lubię tego pytania, nie mamy bo nie mamy i nic innym do tego. Powiedziałam, zgodnie z prawdą, że Krzysiek nie ma bierzmowania. Proboszcz zapytał czy podpiszemy papier na to, że zobowiązujemy się wziąć ślub kościelny po ochrzczeniu dziecka. Jako, że na tą rozmowę poszłam sama, powiedziałam, że nie mogę podjąć takiej decyzji za swojego narzeczonego, więc nie, nie podpiszę. Ksiądz przyjął moją decyzję pytając przy tym czy istnieje jakakolwiek szansa na ślub kościelny, odpowiedziałam, że tak, szansa istnieje zawsze. Rozmowa wbrew pozorom przebiegła w bardzo miłej atmosferze. Została jeszcze sprawa ojca chrzestnego, którym miał zostać mój brat. Jako, że mieszka w Norwegii trudno mu było dostać w kościele zaświadczenie o tym, że nie ma przeciwwskazań żeby został chrzestnym, religia w Norwegii zdominowana jest przez luteranizm i nie mieli zielonego pojęcia o co mu chodzi, gdy po takie zaświadczenie się wybrał. Proboszcz okazał się na tyle w porządku, że zgodził się żeby mój brat został chrzestnym, mówiąc, że na jego korzyść przemawia fakt, że jest singlem i jakoś obejdziemy się bez tego zaświadczenia. Uff, problem z głowy. Ustaliliśmy termin na 25.12, gdyż tata Krzyśka również mieszka w Norwegii i w święta najłatwiej jest ściągnąć jego i mojego brata w jednym czasie. Tym o to sposobem w kościele wszystko mieliśmy zapięte na ostatni guzik (no prawie, bo jeszcze czekała nas katecheza przedchrzcielna) i zostało nam przygotować imprezę. Imprezę, która, o zgrozo, miała się odbyć w naszym domu.

Zaproszenia znalazłam na Allegro, serio. Tu macie link- ZAPROSZENIA. Byłam z nich bardzo zadowolona, jakość świetna, cena, aż chce się powiedzieć- za niska. Szczerze polecam ;) Przygotowałam menu. Postanowiłam, że ugotuję kapustę z grochem, barszcz, pasztet z soczewicy, cukinię po grecku i moją sławetną tartę ze szpinakiem. Mama Krzyśka zaproponowała, że przyniesie bigos wegetariański i carpaccio z buraków. Mój tata natomiast postanowił, że zrobi gęś dla całej "mięsnej" strony rodziny. Oprócz tego babcia zrobiła rybę po grecku, sernik i makiełki. Ja na słodko zrobiłam kuleczki kokosowe i orzechowe, a mama Krzyśka keks i babkę. No mówiąc w skrócie- wałówy było dla całego wojska, a już na pewno dla 23 osób. Oczywiście dania były podzielone na kolację wigilijną i pierwszy dzień świąt, a ja ostatnie dni przed gwiazdką spędzałam w kuchni, jak zapewne większość polaków. 

Sama uroczystość w kościele przebiegła sprawnie. Bałam się tego dnia zwłaszcza, że Idalia dzień przed wigilią załapała okropny kaszel. Jak się później okazało rozwijało się zapalenie oskrzeli. W dzień chrztu była zasmarkanym, churchlającym i trochę z tego powodu marudnym dziubaskiem, ale całą liturgię przespała. Nie obudziło ją nawet polewanie głowy, co mnie bardzo ucieszyło. Idalia weszła w grono chrześcijan. Wiecie, że bierzmowanie nie jest przeszkodą do zawarcia związku małżeńskiego w kościele? Jak się dowiedzieliśmy po ceremonii, Krzysztof nawet nie mógłby teraz przyjąć sakramentu bierzmowania, bo żyje w grzechu. Najpierw musiałby zawrzeć związek małżeński, a dopiero po nim przyjąć sakrament. Zaskoczeni? My również byliśmy :)

Jako, że nadal nie mieliśmy ogrzewania jeden pokój był wyłączony z użytkowania i pomimo naszego dużego metrażu było dość ciasno. Większość imprezy spędziłam w kuchni. Idalia, jako, że chora, większość imprezy chciała być u mnie na rękach, chociaż wszyscy chcieli się z nią bawić. Cieszę się, że zrobiliśmy chrzciny jak miała 9 miesięcy, a nie była mniejsza, bałabym się wtedy, że będzie przebodźcowana, a tak spora ilość osób nie zrobiła na niej większego wrażenia. Ostatni goście wyszli około godziny 20, wszyscy byli najedzeni i uśmiechnięci, więc od razu wiedzieliśmy, że impreza się udała. My natomiast po posprzątaniu całego mieszkania padliśmy jak dłudzy, modląc się by nasza córka dała nam pospać następnego dnia jak najdłużej. Rano napisaliśmy wszystkim gościom smsa z podziękowaniami za przybycie i spędzenie wspólnego, radosnego czasu.

Na sam koniec tekstu mam apel do wszystkich rodziców planujących sakrament chrztu świętego w najbliższym czasie. Pamiętam jak w pewnym momencie imprezy Idalia wyciągała w moją stronę rączki od mojej mamy i przecierała oczy. Był to dla mnie jasny sygnał- bardzo chce spać. Wzięłam ją do osobnego pokoju, zamknęłam się w nim i zaczęłam usypiać, nie zwracając uwagi na gości i gotującą się kapustę. Chrzest jest ich dniem, dzieci. To te dzieci są najważniejsze i najbardziej musimy zadbać o ich komfort psychiczny i fizyczny. Nie możemy zapomnieć o karmieniu, przewijaniu czy drzemce. Goście zrozumieją, a maluch podziękuję nam uśmiechem do końca dnia!
Pierwszą imprezę rodzinną mamy już za sobą, niedługo czeka nas roczek w podobnym składzie (dobrze, że znów przypada na święta :D), a potem ślub. Tam przynajmniej inni będą podawać mi do stołu! ;)




 Zdjęcia robiła moja kuzynka :) 

Zapraszam do dołączenia do nas na instagramie- KLIK i facebooku- KLIK! ;) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz