czwartek, 9 listopada 2017

Walczmy z hejtem!

Jakiś czas temu wrzuciłam na swój instagram filmik z rurkowego treningu. Generalnie byłam z siebie dumna, mimo wielu niedociągnięć cieszyłam się, że udało mi się połączyć ze sobą wiele trudnych dla mnie i wymagających sporej dawki wysiłku figur. Wiem, że dla trenujących lata te figury nie należą do najtrudniejszych, ale kto jest ze mną w internecie już jakiś czas, ten wie, że trenuję dopiero 5 miesięcy! I możecie mówić co chcecie, ale ja jestem z siebie zadowolona i nakręcona na większą, coraz cięższą pracę. Wszystko było super, ale jednej z użytkowniczek instagrama nie spodobało się to co robię. Napisała, że nie rozumie dlaczego niektórzy ludzie pchają się do pewnych rzeczy nie mając do tego drygu. Ja, jak to u mnie bywa odpowiedziałam w lekko prześmiewczy sposób, że też tego nie rozumiem i że całe szczęście mnie to wiele sił nie kosztuje. Koleżanka stwierdziła, że wygląda to zupełnie inaczej, a dalej już poszła lawina. 


W dalszych komentarzach, których nie mam udokumentowanych, dało się wyczytać, że internetowa koleżanka radzi mi zrezygnować z tego co robię, bo i tak nic z tego nie będzie. Zawtórowała jej jeszcze jedna dziewczyna, a niektórzy moi znajomi stanęli w mojej obronie. W końcowym efekcie zrobiło się z tego bagno, a ja postanowiłam, że nie mam zamiaru kąpać się dalej w powstałej gównoburzy i zablokowałam nieprzychylną mi użytkowniczkę. Niektórzy z Was pewnie pomyślą, że stchórzyłam, że mamy przecież wolność słowa i każdy może powiedzieć co mu się podoba, a co nie, a ja przyznam Wam rację. Ale Wy musicie przyznać rację mi. Mój blog czy mój instagram, to przywłaszczony przeze mnie kawałek internetu, więc mając taką samą wolność słowa jak Wy mogę użyć przycisku "zablokuj użytkownika" i cieszyć się z oczyszczonej przestrzeni. 

Pod koniec września wrzuciłam na swoje media społecznościowe zdjęcie z Idalią, które zrobiłyśmy sobie na wege festiwalu. Mój "kolega" stwierdził, że jestem okropną i złą matką bo w ciąży i teraz, podczas karmienia piersią nie jem mięsa. Na pewno moje dziecko teraz głoduje, w brzuchu nie rozwijało się dobrze, teraz też na pewno źle się rozwija. Nie dostarczam mu niezbędnych mikro i makro elementów, ogólnie to biedna ta moja córka. I na nic były tłumaczenia, że przecież byłam pod stałą kontrolą lekarza, że Idalia urodziła się zdrowa z przepiękną wagą urodzeniową 3540 gram. Na nic tłumaczenia, że przecież jeździmy do pediatry, kontrolujemy jej wzrost i wagę. To wszystko nic. Kolega naczytał się w internecie, że robię źle i twardo wrzucał jakieś tabelki, próbując udowodnić mi swoje racje. I owy kolega również został zablokowany, a powietrze wokół zrobiło się jakby świeższe. 


Wiele z takich osób pisząc nieprzychylne komentarze lubi dodać do swojej wypowiedzi "nie, że hejtuje, ale...", ale gówno. Hejtujesz i już. Czym jest hejt? Hejt to przejaw agresji w internecie, wypowiedź, grafika lub film nacechowana negatywnymi wibracjami w kierunku innego użytkownika internetowej społeczności. Warto jest nauczyć się odróżniać hejt od krytyki. Jeżeli pod filmikiem moich pole dancowych wypocin moja instruktorka napisałaby mi, że palce mam nieobciągnięte i mogłabym popracować nad płynnością ruchów, w te pędy na najbliższych rurkowych zajęciach walczyłabym z tymi mankamentami mojego tańca. Ale jeżeli była to kobieta, która jak pozwalam sobie stwierdzić nigdy nie miała z rurką do czynienia, a jej "konstruktywna krytyka" zaczynała i kończyła się na słowach- Twoja figura źle wygląda, wiele innych matek 7 miesięcy po narodzinach dziecka wygląda i tańczy lepiej, odpuść- no to sorry, nie można tego brać na poważnie.

Pewni blogerzy, których lubię czytać i obserwować pozbawili pewną internetową hejterkę pracy. Bo to wcale nie jest tak, że w internecie jesteś bezkarny. W naszych czasach jeżeli w internecie napiszesz, że autorka bloga urodziła "gównięcie" (takie słowa tam padły :/), a sama pracujesz w kawiarni przychylnej rodzinom z dziećmi, no to sorry, coś z Tobą jest nie tak i nie do końca kumasz, że Ty w realu i Ty wirtualnie to jedna i ta sama osoba (całą historię owej hejterki możecie przeczytać tutaj). Wyobrażacie sobie, że ktoś na ulicy podchodzi do innej osoby i mówi mu, że jest gruby, że 7 miesięcy po porodzie mógłby już wyglądać lepiej i nazywa ją lochą? Ja też nie. Jeżeli jednak ktoś by się na taki czyn odważył, nie pozostawilibyśmy na nim suchej nitki, więc nie pozwalajmy na takie słowa w sieci!

Jestem osobą dość silną psychicznie, ale jest dużo osób, którzy tacy nie są. Internetowy hejt może wpędzić je w depresję, tak samo jak agresja w realnym świecie. Może wpędzić w depresję albo ją pogłębiać. A potem czytamy, że 14 letni chłopiec powiesił się w szkolnej łazience, bo był szykanowany w sieci. Zatrzymajmy to! Nie bądźmy obojętni! Pamiętajmy, że nie ma różnicy czy jest to przemoc w świecie wirtualnym czy realnym. Nienawiść to nienawiść i należy z nią walczyć. 
Udostępnijcie mój wpis w świat, niech hejterzy wiedzą, że im się nie damy!

Źródło- wujek google ;)

Mój Instagram, zapraszam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz